News


Back to Blog

Posłuszeństwo wobec autorytetów – osób u władzy, osób o wyższym statusie, osób, które szanujemy – to jeden z tematów, którym psychologowie społeczni przyglądają się od wielu lat. Dlaczego ludzie mają tendencję do bycia posłusznymi, nawet w obliczu niebezpieczeństwa dla zdrowia lub życia swojego i swoich bliskich? I, co równie ważne, co sprawia, że niektórzy sprzeciwiają się autorytetom? Odpowiedzi na drugie z pytań udzielają Tomaz Grzyb oraz Dariusz Doliński w artykule opublikowanym niedawno na łamach czasopisma Acta Psychologica.  

Kwiecień 2023 roku w Polsce minął pod hasłem 80. rocznicy powstania w getcie warszawskim. Dziennikarze i dziennikarki, aktywiści i aktywistki oraz inne osoby publiczne omawiali i upamiętniali heroiczne działania osób żydowskiego pochodzenia zamieszkujących getto warszawskie podczas II wojny światowej. W trakcie dyskusji wokół wydarzeń z kwietnia 1943 pojawiały się pytania o to, dlaczego mieszkańcy getta zdecydowali się rozpocząć powstanie, w jaki sposób wyglądało ich życie w trakcie tych kilkudziesięciu dni oraz co należy robić, by nie dopuścić do kolejnych tragedii tego rodzaju.

Wydarzenia z kwietnia 1943 roku były również przyczynkiem do zadania sobie pytania o to, co sprawia, że ludzie sprzeciwiają się autorytetom, nawet jeśli ów sprzeciw jest kosztowny. Udzielenie odpowiedzi na to pytanie nie jest łatwe. Jako ludzie mamy bowiem tendencję do słuchania autorytetów. Nieposłuszeństwo zdarza się zaś rzadziej niż można by przypuszczać. Jednocześnie, zrozumienie, w jakich sytuacjach i z jakich powodów ludzie przestają słuchać osób wydających im polecenia ma kluczowe znaczenie dla zapobiegania agresji, przemocy i dyskryminacji. Co zatem psychologowie i psycholożki społeczne mają w tym temacie do powiedzenia?

Czy empatia wystarczy?

Jednym z najnowszym wyjaśnień tego zagadnienia jest praca autorstwa Tomasza Grzyba oraz Dariusza Dolińskiego, opublikowana na łamach czasopisma Acta Psychologia. Autorzy artykułu zatytułowanego „You and I are alike, so I will hold back – The effect of directed empathy on the behavior of participants of Stanley Milgram’s obedience paradigm” sugerują, że tym, co ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia aktów nieposłuszeństwa jest… empatia. Nie mowa tu jednak o empatii rozumianej jako cecha osobowości – to bowiem, jak wynika z wcześniejszych badań, nie ma bezpośredniego przełożenia na skłonność do kwestionowania poleceń. Co więc jest na rzeczy?

Autorzy tekstu udzielili odpowiedzi na to pytanie opisując wyniki badania przeprowadzonego w tzw. paradygmacie posłuszeństwa Stanleya Milgrama. O czym mowa? Chodzi tu o klasyczne badania psychologii społecznej, prowadzone w latach 60-tych ubiegłego wieku przez Stanleya Milgrama i współpracowników na Uniwersytecie Yale. Ich celem była odpowiedź na pytanie o to, w jak dużym stopniu ludzie będą okazywali posłuszeństwo wobec autorytetów, nawet jeśli podążanie za poleceniami będzie oznaczało krzywdzenie innej osoby, czyli np. stosowanie kary w postaci bolesnych wstrząsów elektrycznych. Wyniki oryginalnych badań Milgrama były jednym z ważniejszych dowodów na to, że w odpowiedniej sytuacji większość osób ma skłonność do okazywania posłuszeństwa wobec autorytetów. Były one jednocześnie na tyle przełomowe, że doczekały się wielu replikacji, w tym tej opisanej poniżej.

Dlaczego więc nie chodzi o empatię jako taką? Wydawać by się bowiem mogło, że osoby generalnie bardziej współczujące będą mniej skłonne do tego, by krzywdzić innych. Jak jednak argumentują autorzy tekstu, znaczenie ma to, wobec kogo w danym momencie odczuwamy empatię – czy wobec osoby ranionej, czy wobec tego, kto wydaje nam polecenia. Może być bowiem tak, że aby sprzeciwić się autorytetom, musimy przede wszystkim utożsamiać się z tymi, którzy doznają krzywdy. Innymi słowy, tym, co może mieć znaczenie, jest tzw. empatia sytuacyjna, tj. postrzegane podobieństwo między nami, a tymi, których „rozkazuje się” nam ranić.

Replikacja w paradygmacie Milgrama

Autorzy tekstu przetestowali wspomniane założenie na próbie 120 uczestników. Schemat przeprowadzonego przez nich badania był podobny do tego realizowanego ponad 60 lat wcześniej przez naukowców na Uniwersytecie Yale. Psychologowie szczególnie zadbali jednak o to, by całość badania przeprowadzona była w sposób etyczny, a osoby badane nie odczuwały dyskomfortu po całości badania. Początkowo, osoby badane były zaproszone do laboratorium, w którym już znajdował się pomocnik eksperymentatora. W pierwszym kroku były one poproszone o wypełnienie krótkiej ankiety, w której miały za zadanie ustosunkować się do kilku kwestii społecznych dzielących Polaków (takich jak kara śmierci, dostęp do broni czy legalizacja marihuany).

Następnie eksperymentator wyjaśniał, że zaplanowane badanie będzie dotyczyło wpływu kary na zdolność zapamiętywania i uczenia się. Osoby badane miały pełnić tu rolę nauczyciela, zaś pomocnik eksperymentatora (przedstawiony jako druga osoba badana) rolę ucznia. Zadaniem „nauczyciela” miało być stosowanie kary w postaci wstrząsów elektrycznych za każdym razem, gdy „uczeń” popełni błąd. Nasilenie wstrząsów miało wzrastać za każdym razem, gdy „uczeń” odpowie źle. Skala rozciągała się od przycisku pierwszego o wartości 10 V do przycisku dziesiątego (ostatniego), którego wartość wynosiła 150 V.

Przed główną fazą badania, w trakcie której eksperymentator powtarzał badanym że udzielanie wtrząsów elektrycznych jest kluczowe dla powodzenia całości badania, osoby badane były jednak losowo przyporządkowane do trzech warunków: kontrolnego, warunku podobieństwa oraz warunku różnicy. W warunku podobieństwa eksperymentator, odwołując się do wyników wcześniejszej ankiety, informował osoby badane, że ich odpowiedzi w ogromnym stopniu przypominają odpowiedzi pomocnika eksperymentatora. W warunku różnicy, rzecz miała się na odwrót. W warunku kontrolnym eksperymentator nie udzielał żadnych informacji.

Ochronna rola prawdopodobieństwa

Autorzy tekstu byli przede wszystkim zainteresowani tym, czy osoby badane we wszystkich trzech warunkach będą różniły się pod względem tego, jak wiele z nich dotrze do ostatniego punktu na skali oraz pod względem tego, jak duże nasilenie wstrząsów elektrycznych, średnio, będą oni skłonni udzielać siedzącym obok nich „uczniom”. Okazało się, że, zgodnie z przewidywaniami, te osoby badane, które postrzegały siedzące obok siebie osoby jako bardziej podobne były mniej chętne, by sprawiać im ból i, tym samym, bardziej skłonne, by sprzeciwiać się poleceniom autorytetu w postaci eksperymentatora.

Opisane przez badaczy wyniki mają duże znaczenie nie tylko z perspektywy teoretycznej, ale również z perspektywy praktycznej, szczególnie w odniesieniu do rozwiązywania konfliktów międzygrupowych. Jak bowiem sugerują autorzy, postrzegane podobieństwo z “innymi” może  skłaniać nas do tego, by szukać porozumienia i sprzeciwiać się tym osobom u władzy, które skłaniają nas do angażowania się w akty dyskryminacji czy wręcz akty przemocy.

Więcej informacji:

Grzyb, T., & Dolinski, D. (2023). You and I are alike, so I will hold back–The effect of directed empathy on the behavior of participants of Stanley Milgram’s obedience paradigm. Acta Psychologica, 234, 103859.